piątek, 27 czerwca 2014

Więźniowie - do walki z kleszczami!

Kleszcz pospolity - ixodes ricinus
Kleszcz pospolity. Foto: Wikipedia

Wszyscy wiemy, czym może grozić ukąszenie kleszcza - krwiożerczy pajęczak najpierw niepostrzeżenie czepia się ubrania, a potem mozolnie szuka dogodnego miejsca na naszym ciele, by - znów niezauważony dzięki wydzielaniu środka znieczulającego - wkręcić się w nie, zarażając nas jednocześnie groźną chorobą, jeśli akurat będzie jej nosicielem.

W ciągu roku obserwujemy wzmożoną aktywność kleszczy szczególnie wiosną i jesienią, ale jedyny okres kiedy złapanie takiego niechcianego pasażera nam nie grozi to zima. Obserwujemy też obecnie większą liczbę przypadków złapania kleszcza niż jeszcze kilkanaście lat temu - wiąże się to prawdopodobnie z ograniczeniem zjawiska wypalania traw. Rozniecany przez człowieka celowo ogień przynosi wprawdzie więcej szkód niż pożytku (pożary lasów, śmierć gniazdujących ptaków i całej masy pożytecznych czy po prostu nieszkodliwych stworzeń), ale jednak niszczy też czyhające w trawie kleszcze.

Wychodząc naprzeciw zagrożeniu, zespół ekspertów powołanych przez Ministerstwo Środowiska oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji pracuje nad programem mającym na celu ograniczenie populacji kleszczy przy użyciu więźniów. - Ten program będzie mieć właściwie same pozytywy. Z jednej strony więźniowie będą poddawani aktywnej resocjalizacji poprzez pracę dla dobra społeczeństwa, a dodatkowo będą spędzać czas na świeżym powietrzu, z pożytkiem dla swojego zdrowia - mówi jeden z członków zespołu.

Jak to ma działać?

Założenia są proste. W sezonie letnim, kiedy aura będzie sprzyjać, więźniowie będą wypuszczani w samej bieliźnie i obuwiu w teren (łąki, zarośla, las), a na koniec dnia pracy będą meldować się w specjalnie przygotowanym punkcie medycznym, w którym komisyjnie zostaną z ich ciała wyciągnięte kleszcze. Za każdego wyciągniętego kleszcza wyrok skazanego zostanie skrócony o jeden dzień - ale nie więcej niż 10 dni, gdyby podczas jednego wybiegu więzień nazbierał ich więcej.

Ale czy więźniowie po prostu nie uciekną? - Oczywiście względy bezpieczeństwa zostały wzięte pod uwagę. Skazani wykonujący pracę w terenie będą mieli założone specjalne obręcze z nadajnikiem, pozwalające na ich precyzyjną lokalizację. Dodatkowo urządzenia te będą wodoodporne i odporne na urazy mechaniczne - mówi por. Marcin Kunicki z zespołu prasowego Służby Więziennej.

Projektodawcy nie mają też wątpliwości, że chętnych do udziału nie zabraknie. Podobno wieść o nim już rozeszła się po zakładach karnych i niektórzy już kombinują, jak zebrać najwięcej kleszczy. Pomysłów nie brakuje - tarzanie się w trawie, nacinanie skóry żeby krew łatwiej zwabiła... Są pewnie i tacy, którzy obmyślają, jak wykorzystać obecność w terenie do ucieczki, ale takimi planami już szerzej się nie chwalą.

Czy to bezpieczne?

Zdaniem autorów pomysłu - tak. Więźniowie mają być wypuszczani tylko na trzy godziny, bo przyjmuje się, przez taki czas od momentu ukąszenia człowiek nie zostanie zarażony boreliozą ani odkleszczowym zapaleniem opon mózgowych. Ale co jeśli jednak taki przypadek się trafi? Pomyślano i o tym - każdy z ochotników, który zgłosi się do programu, będzie musiał podpisać oświadczenie, że nie będzie ubiegać się o żadne odszkodowanie od zakładu karnego ani Skarbu Państwa w przypadku zarażenia.

Prace nad programem mają zakończyć się w sierpniu, po czym przeprowadzone zostaną symulacje i testy polowe z udziałem pracowników służby więziennej.

środa, 28 maja 2014

Prognoza pogody - nowa formuła


Polskie ugrupowania prawicowe (Prawo i Sprawiedliwość, Polska Razem oraz Stowarzyszenie „Republikanie”) zawarły przy poparciu Episkopatu porozumienie, którego celem jest wprowadzenie dla nadawców telewizyjnych i radiowych w Polsce obowiązku uwzględnienia zjawiska tęczy w prognozach pogody.

Lewica mówi "nie"

Na zdjęciu obok prezentujemy symulację nowej formuły w wersji dla telewizji w kształcie zaproponowanym przez pomysłodawców projektu. Zapytaliśmy o opinię Janusza - pragnącego zachować anonimowość polityka jednej z partii kojarzonych z lewicą. - Ta formuła jest nie do przyjęcia. Po pierwsze, osoba prowadzącego jest zbyt szeroka w stosunku do planszy, przez co przesłania znaczną jej część. W tej roli zdecydowanie lepiej prezentuje się Marzena Słupkowska czy, pomimo swojego imienia, Jarosław Kret. Dodatkowo, urządzenie wskazujące jakie trzyma w ręku jest zupełnie zbędne - wszystkie elementy na planszy powinny być zgodnie z przyjętą konwencją pokazywane dłonią. Ewentualnie można rozważyć wykorzystanie Strzałki Adama Słodowego.
Krytyczne stanowisko w sprawie projektu przedstawił też Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. - Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wystąpienia tęczy w danym regionie kraju, gdyż jej powstanie ma charakter lokalny i uwarunkowane jest szeregiem czynników - mówi Małgorzata Buchman, zastępczyni dyrektora IMiGW. - Jeśli zjawisko zostanie zakwalifikowane jako groźne z punktu widzenia zdrowia moralnego społeczeństwa, to biorąc pod uwagę jego lokalną naturę doraźne ostrzeżenia powinny raczej wydawać terenowe organy zarządzania kryzysowego - dodaje Buchman.
Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na rozwój wydarzeń i liczyć na pojawienie się drugiego Wicherka, który uczyni znaczącą uwagę o wiatrach, ale tym razem z zachodu.