wtorek, 26 lipca 2011

Program kosmiczny Polski

mgławica
Polska i kosmos? Te dwa słowa wydają się od siebie odległe o całe lata świetlne, bo i nasze dokonania na tym polu nie należą do szczególnie imponujących. Starsi Polacy dobrze kojarzą Mirosława Hermaszewskiego - bohatera PRL, pierwszego i jak dotąd jedynego kosmonautę znad Wisły. Nieliczni słyszeli o Aleksandrze Wolszczanie - pracującym w USA astronomie, który jako pierwszy odkrył planety spoza Układu Słonecznego w latach 90. minionego wieku. Mikołaja Kopernika znają nawet dzieci, ale jego polskość w dzisiejszym tego słowa rozumieniu jest mocno dyskusyjna. Do tego grona doliczyć możemy jeszcze anonimowych dla ogółu polskich inżynierów, mających swój udział w budowie niektórych sond kosmicznych. I to tyle - nie mamy swojego Gagarina, Armstronga ani epickich misji pokroju Voyagera czy Apollo.

Ten stan rzeczy ma się jednak zmienić - podczas ostatniego posiedzenia rządu ministrowie obradowali nad głównymi założeniami Polskiego Programu Kosmicznego na lata 2014-2030. Liczący ponad 10 stron dokument definiuje główne cele programu, których realizacja ma zrównać Polskę z mocarstwami tego świata. Główne założenia to: powołanie Polskiej Agencji Kosmicznej na bazie obecnego Centrum Badań Kosmicznych PAN, budowę kosmodromu (rozważa się kilka potencjalnych lokalizacji inwestycji), wystrzelenie satelity telekomunikacyjnego we współpracy z telefonią wRodzinie, wysłanie sondy do gwiazdy Proxima Centauri oraz rozpoczęcie pierwszych inwestycji infrastrukturalnych na Marsie, mających na celu przygotowanie terenu pod budowę osiedli mieszkaniowych.

Politycy opozycji - co nie powinno nikogo dziwić - wypowiadają się sceptycznie o polskich planach podboju kosmosu. Pierwszy Śledczy RP Antoni Macierewicz (PiS) uważa całą sprawę za przedwyborczą grę i próbę odwrócenia uwagi od katastrofy smoleńskiej. - Jest oczywiste, że rząd pana Donalda Tuska nie ma pomysłu na Polskę i próbuje zjednać sobie Polaków ambitnymi wizjami. Za szczególnie perfidny uważam ponadto plan zaangażowania w przedsięwzięcie operatora telefonii wRodzinie. Pod płaszczykiem tego rzekomo pojednawczego gestu Platforma Obywatelska chce wciągnąć operatora w udział w kosztach misji, by te z kolei zmusiły go do pokrycia ich poprzez podwyższenie stawek za połączenie. A to naturalnie uderzy w abonentów sieci, będących w znacznej mierze w opozycji do obecnego rządu.

Leszek Miller (SLD) wytyka słabe punkty planu. - Misja do Proximy, jako pozbawiona wszelkich przesłanek gospodarczych, to rozdymanie kosztów i narażanie budżetu na niepotrzebne wydatki. Kiedy stałem na czele MSWiA, w podległym mi resorcie trwały prace nad misją do Io (jeden z księżyców Jowisza - przyp. autora). Misja zakładała umieszczenie na orbicie księżyca kompleksu magazynującego energię elektryczną generowaną przez interakcję Io z polem magnetycznym Jowisza. Taka elektrownia dałaby Polsce uprzywilejowaną pozycję w tej części Układu Słonecznego, znacząco wzmacniając kraj na arenie heliopolitycznej. Jeśli pan premier wyrazi zainteresowanie, gotów jestem dla dobra Polski wspomóc rząd i przekazać przygotowany przez nas dokument.

Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA, które wraz z Ministerstwem Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi przygotowało zręby polskiego programu kosmicznego, broni jego założeń. - Program jest racjonalny i bierze pod uwagę finansowe realia Polski. Spodziewamy się, że misja do gwiazdy Proxima Centauri wniesie nie tylko ogromny wkład w rozwój nauki, ale także wzmocni nasz kraj na arenie międzynarodowej oraz przyniesie wymierne korzyści gospodarcze. Jesteśmy jednocześnie otwarci na wymianę poglądów i chętnie poznamy szczegóły propozycji pana premiera Millera, jeśli zechce je przedstawić.

A co na to wszystko eksperci? Środowisko naukowe jest podzielone. Prof. dr hab. Zdzisław Bilski, dziekan Wydziału Astronomii i Eksploracji Kosmosu na Uniwersytecie Małopolskim w Tarnowie, popiera główne założenia programu, jednak jest sceptyczny co do szczegółów. - Wygląda na to, że rząd ma dobre chęci, jednak nie za bardzo wie jak się do sprawy zabrać, i może przeliczyć się przy realizacji niektórych punktów. Przykładowo, nawet jeśli założymy, że uda się przygotować misję na Proximę Centauri i sonda zostanie planowo wystrzelona ok. 2025 roku, wątpię czy uda się dotrzeć w pobliże gwiazdy około roku 2050. Wymagałoby to albo znaczącego rozwoju techniki, albo przegłosowania zmian w ustawie o prawach fizyki, a żeby tego dokonać, rządząca koalicja musiałaby dysponować większością 3/5 głosów.

Z kolei Marian Przypkowski, kojarzony ze środowiskiem prawicowym egzobiolog, gani rząd za zaniedbanie kwestii życia w kosmosie. - Twórcy programu nie uwzględnili tak kluczowej kwestii jak poszukiwanie życia we Wszechświecie. Każda misja powinna być z jednej strony przygotowana na odparcie ataku ze strony obcych, z drugiej zaś na nawiązanie pokojowego dialogu w duchu chrześcijańskiego braterstwa wszystkich istot żyjących w dostępnych nam wymiarach. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której sonda z polską flagą na kadłubie po napotkaniu statek innych istot nie dysponuje gotowymi do przekazania podstawowymi danymi o życiorysie i naukach Chrystusa.

Spór polityczny i naukowy wokół kosmicznych planów zapewne potrwa jeszcze kilka miesięcy, zanim nabiorą one kształtów na tyle realnych, by można było przekuć je w konkretne ustawy i rozporządzenia. I oby nie wyszły z tego kosmiczne jaja.

środa, 20 lipca 2011

Donald Tusk w "Tańcu z gwiazdami"?

Plotkarskie media donoszą, że premier Donald Tusk ma wystąpić w następnej edycji popularnego show "Taniec z gwiazdami". Sam szef PO na ten temat milczy, nie mniej tajemniczy jest rzecznik rządu. - Nie potwierdzam, nie zaprzeczam. - powiedział Paweł Graś.

W sejmowych kuluarach aż huczy od plotek, a przedstawiciele opozycji nie pozostawiają na pomyśle suchej nitki. - Biorąc pod uwagę dawne doświadczenia premiera we wspinaniu się na kominy, prędzej widziałbym go w programie typu Fort Boyard - kręci głową Tadeusz Cymański (PiS). Grzegorz Napieralski (SLD) dodaje: - Pan premier ewidentnie próbuje naśladować efektowny styl kampanii prezydenckiej Aleksandra Kwaśniewskiego, zastępując sponatniczne pląsy w rytmie disco polo wyuczonym tańcem w blasku jupiterów.

Oburzenia nie kryje szef Samoobrony Andrzej Lepper. - Dlaczego rząd nie promuje tego co dobre, co polskie? Czy my nie mamy naszych oberków? Należy promować to co dobre i polskie, zamiast małpować innych.

W cieniu polityki trwają spekulacje, kto miałby być partnerką Tuska. Najczęściej wymieniana jest kandydatura Dody, jednak zdaniem medioznawcy Zdzisława Bilskiego to mało prawdopodobne. - Tusk to nie Kwaśniewski, a Doda to nie Shazza. Spodziewałbym się bardziej popisowego duetu z kimś pokroju Beaty Kempy.

O planach udziału Tuska w pogramie nie udało się uzyskać oficjalnego potwierdzenia w telewizji TVN - czas pokaże, czy jest to tylko plotka.